Busta Rhymes Returns to Rap About the End of the World (Again)

Flo Ngala

Od początku swojej solowej kariery, Busta Rhymes przepowiadał wielkie, globalne, zmieniające życie koncepcje, takie jak pandemie wywołane przez człowieka, święte wojny, ukryte rządowe spiski i zapalczywe przebudzenia rasowe. Żadna z prac Rhymesa nie była jednak tak skupiona i dzika jak mega-apokaliptyczny „Extinction Level Event: Final World Front”. Ani tak udana, ponieważ otrzymał trzy nominacje do nagrody Grammy (Best Rap Album, Best Rap Solo Performance, Best Rap Performance by a Duo or Group) i szybko pokryła się platyną za jego – i planety – kłopoty.

Z dala od komercyjnego wydawania płyt przez ponad dekadę, koncentrując się na jego Conglomerate (wcześniej znany jako Flipmode) umowy wytwórni i jego rodziny, Rhymes powraca, w samą porę, z „Extinction Level Event 2: The Wrath of God,” lub „ELE2”. Oprócz pokazania, że miał rację na „ELE1”, Rhymes znalazł również dzikie sample (bluesowa wersja Melby Moore „The Thrill is Gone”, oryginalny 16-ścieżkowy master Michaela Jacksona i Jackson 5 „I’ll Be There”) dla siebie oraz starych przyjaciół (Mary J. Blige) i nowych kumpli (Kendrick Lamar) do pracy nad najlepszymi momentami albumu. I choć inni goście na „ELE2” obejmują Chris Rock, Mariah Carey, Anderson Paak i Louis Farrakhan, Rhymes jest, zdecydowanie, jego Gwiazda Północna, światło przewodnie, gniewny pisarz listów, Boom Bap King i mistrz rapu prędkości niewielu może równać.

Jeśli złe rzeczy są naprawdę o zejść z jego wyborów, Busta Rhymes będzie facet robi raport.

Popularny w Variety

Variety złapało Bustę przed premierą „ELE2”, kilka dni po tym, jak został zdemaskowany w programie Fox Network „The Masked Singer” („Nie zrobiłem wiele, aby ukryć mój głos – jak mógłbym?”), ale przed przegapieniem debiutanckiej bitwy drugiego sezonu Verzuz z T.I., po tym jak mocno lobbowałem o ten slot.

Zanim porozmawiamy o twoim nowym albumie: Stevie Wonder. Nie wydaje żadnej muzyki od 15 lat, a kiedy to robi, wzywa cię do współpracy przy kawałku „Can’t Put It in the Hands of Fate”. Jak to jest?

Stevie jest moim starszym bratem, przyjaciółmi, którzy komunikują się regularnie. Oboje jesteśmy Taurusami. To był niesamowity, nieustający związek. Czekałem, aby pokazać moją pokorę i szacunek. Zawsze było we mnie pragnienie, by pokazać mu, jak ukształtował moją muzyczną perspektywę z konsumenckiego i artystycznego punktu widzenia. Od dzieciństwa do bycia dorosłym mężczyzną, mogę prześledzić moje życie poprzez jego piosenki – co nosiłem, co myślałem, z kim się spotykałem. Zrobiliśmy nasz pierwszy wspólny collab na moim albumie „Big Bang” i wiem, że chciał czegoś szybkiego, czegoś wykorzystującego mój speed rap. Cholera, współpracowałbym z nim bez względu na to, czego by nie chciał, przez nieskończoność życia. Jeśli wrócimy jako renifery i króliki, chciałbym współpracować ze Stevie’m. Kiedy dostałem telefon z propozycją współpracy przy „Can’t Put It in the Hands of Fate”, to była niespodzianka i trzeba było to szybko załatwić, bo to było tak na czasie. Dodatkowo, dał mi ten niesamowity beat go-go do rapowania. To jest kulturowo ważne i znaczące dla hip hopu, ten beat. To co mówił było tak samo niesamowite.

Pracując czy nie pracując, trzymam palec na pulsie, na tradycjach, przejściach, ewolucji gry. Może to być strona biznesowa, muzyczna lub kulturalna – to jest moja praca jako artysty lub jako menedżera. Jestem z tej kultury, jestem kompletnym wcieleniem i reprezentantem hip hopu. To co zauważyłem, w dobry sposób, to fakt, że każda muzyka musi używać jakiegoś elementu hip hopu, żeby mieć znaczenie. Musisz mieć hip hop w swoim gównie jako przystawkę, albo żeby dostać tracking, albo być częścią algorytmu. Każdy gatunek muzyczny ma w sobie hip hop. To jest jednak wyzwanie dla hip hopu. Utrzymanie jego siły. Na przykład posiadanie tak wielu melodii w utworze lub raperzy próbujący śpiewać całe swoje piosenki. Nie wiesz już nawet jak nazwać artystów R&B. Trey Songz, NeYo – oni byli kiedyś wokalistami, do których szliśmy po linie melodyczne. Teraz, Roddy Ricch, Pop Smoke, mają elementy melodii tylko dla siebie, Chris Brown jest anomalią, ponieważ zawsze używał hip hopu. Wielu innych artystów R&B ma problemy z grą. Plus, zauważam, że artyści są teraz o wiele bardziej wolni, nie boją się próbować różnych gówien, różnych stylów muzycznych.

Potwierdziłbym, że twoje pokolenie raperów również zajmowało się różnorodną muzyką, taką jak Bop jazz, punk, metal, dancehall reggae i dub.

To było ważne dla mnie jako artysty, który się wychowywał, próbował być inny, szukał różnorodnych wpływów – i dostawał za to pushback. To zawsze będzie się działo. To jest ewolucja. A kiedy dostajesz sygnały od wielkich, którzy byli przed tobą, to jest ekscytujące. Ważne jest, aby nowi artyści otrzymywali to samo – byli zachęcani za swoją odwagę. Nawet jeśli ludzie nie rozumieją tego gówna od razu, my rozumiemy je na tyle, żeby się z nim pieprzyć i je wspierać. To jest maraton. Musisz uprawiać glebę, podlewać roślinę.

Podpisywałeś nowych artystów w Conglomerate w oparciu o to poczucie ryzyka i wzrostu?

Tak. O.T. Genasis. 5 milionów sprzedanych płyt, a on nawet nie ma jeszcze swojego pierwszego albumu. Niedawno wydał nową płytę „Back to You” z Chrisem Brownem i Charliem Wilsonem. To jest hit. Ale wielu ludzi nie widziało tego, co ja widziałem w O.T., kiedy po raz pierwszy wydał „CoCo” w 2014 roku. Pięknie było obserwować, jak artysta rośnie i staje się kimś wyjątkowym, kiedy zrobiłem sobie przerwę od wydawania muzyki komercyjnie. Musiałem jednak zwracać uwagę, ponieważ kuratorowałem nowe ciało pracy.

Z wszystkich albumów w twoim katalogu, udanych estetycznie lub sprzedażowo, dlaczego wybrałeś ten jeden do sequela?

To jest większe niż ja. Zacząłem nad nim pracować w 2009 roku, kiedy zbliżaliśmy się do końca albumu „Back on My B.S.”. Nigdy nie przestałem nagrywać i miałem wystarczająco dużo niesamowitych kawałków, żeby zrobić kolejny album i żeby to był „ELE2”, ponieważ jego tematyka chodziła mi po głowie. Odbiegłem od tego tematu i nagrałem kolejny album, który – cóż, okoliczności się potoczyły. Widzisz, przeszedłem z Universal/Motown w tamtym czasie, do Cash Money, i opuściłem Cash Money nie wydając tak naprawdę nic, i poszedłem do Atlantic Records, gdzie byłem w stanie ustanowić mój własny kontrakt z wytwórnią Conglomerate. Zrobiłem inne projekty dla tych wytwórni, ponieważ chciałem zobaczyć, jak sobie z nimi poradzą, jak potraktują te projekty, zanim wręczę im opus magnum, takie jak „ELE2”. I wound up to go to Epic in 2016, when LA Reid signed me.

Reid was bringing hip hop to Epic big time then – you, Travis Scott, Future.

Yeah, and I wanted to put out different records with Epic too, to see how they treat them before giving them something monumental. Again. Sprawy nie potoczyły się tak, jak miały się potoczyć. Co ciekawe, NAPRAWDĘ chciałem wydać „ELE2” w Epic, ponieważ 22 lata wcześniej, Sylvia Rhone (prezes/CEO Epic Records) i ja wydaliśmy „ELE 1” w Elektrze. To byłoby spełnienie marzeń. Nie mógłbyś wymyślić tej historii. Kiedy dowiedziała się, że jest „ELE2”, nie chciała nawet słyszeć o moim drugim albumie – chciała wydać „ELE2” w 20. rocznicę pierwszego.

Nie doszło do tego.

Nie doszło do tego. Wyszedłem z Epic, poszedłem do Empire. Kiedy się tam znalazłem, Ghazi (Shami, CEO), rozmawialiśmy o wszystkim: o biznesie, o muzyce, o emocjach. Połączyliśmy nasze pomysły. To wykroczyło poza rozmowy i stało się czymś, co można było zaszczepić w całej firmie. Poprzez działania tego człowieka i jego zespołu wspierającego – i jak dobrze mogli pracować z moim zespołem zarządzającym – TEN poziom energii i połączenia sprawił, że chciałem zrobić „ELE2” z Empire.

Czy były piosenki, które pisałeś w teraźniejszości, związane z tematem końca czasów pierwszego tomu, czy też obecny cykl wiadomości był warty zbadania przez pryzmat „ELE?”

Bez wątpienia nie ma bardziej odpowiedniego czasu niż teraz na wydanie „ELE2”. Odpowiedzialność za świadomość społeczną i wyzwania społeczne, którą biorę na siebie, wymagała ode mnie, abym to zrobił. Jest jasne, że mówiłem o tych czasach – momencie, w którym się znajdujemy – od czasu mojego pierwszego solowego albumu. Same „co by było gdyby” z „ELE1” były wystarczająco fascynujące, by je przeanalizować i zobaczyć, co z tego wynikło. Chciałem opowiedzieć, i to nie w sposób kaznodziejski, o wszystkich moich teoriach na temat końca świata, bo to już nie są teorie. To gówno dzieje się teraz.

Jakie utwory zostały ostatnio napisane na „ELE2”, te być może dotknięte przez pandemię, BLM i podzielony krajobraz polityczny? I czy myślisz, że najgorsze z naszych obecnych wydarzeń zmieniły to, co mówiłeś na początku?

Myślę, że ostatnią nagraną piosenką była „Freedom?”, i została napisana prawdopodobnie w połowie września. Album skończyłem w pierwszym tygodniu października. Nie wierzę, że kiedykolwiek bawiłem się w bycie prorokiem. Po prostu zwracałem uwagę. Zadawałem pytania. Odpowiedzi były fascynujące, i jak na ironię, te odpowiedzi się sprawdziły: gówno Wielkiego Brata zostało wprowadzone w życie. Wolności obywatelskie zostały zakwestionowane. Telefony były podsłuchiwane bez pozwolenia. Pamiętajcie też, że w 1998 roku na okładce „ELE1” widniał płonący obszar Wall Street, bez World Trade Center w zasięgu wzroku. Największa różnica między teraz a wtedy jest taka, że teraz to gówno dzieje się na oczach wszystkich. To już nie jest tylko gadanie. Teraz wszyscy musimy zwracać na to uwagę. Nie mamy wyboru. Mam tylko nadzieję, że ludzie są tu i obecni na tyle, tym razem, aby zaakceptować informacje.

Po pierwsze, muszę dać kredyt wszystkim, którzy byli na tym pierwszym „ELE” 22 lata temu – za pozostanie przy życiu – aby być częścią „ELE2”. Jestem super wdzięczny Bogu za to. Niewielu jest ludzi w naszym biznesie, którzy mają tyle szczęścia, że każdy składnik, który uczynił ich wielkimi, jest dla nich dostępny w teraźniejszości. Jedyną osobą, która nie jest z nami jest zmarły, wielki J Dilla. Mimo to, wciąż jest on częścią tego wszystkiego. Jego wkład jest tutaj. Ślubowałem jego rodzinie, jego matce i jego pamięci, że utrzymam jego imię jako część kultury. Zawsze będę włączał J Dillę w każde nagranie, które zrobię. Mam szczęście, że mam niesamowity zapas jego muzyki i bitów, które osobiście mi zostawił.

Wiem, że ty i Drake rozmawialiście o wyprodukowanym przez J Dillę utworze dla niego, „Stay Down,” który wciąż nie został wydany.

Jestem bardzo selektywny z tym, z kim się nim dzielę. Jedynym artystą, któremu dałem część moich zasobów J Dilli – poza sobą – jest Raekwon, po tym jak pobłogosławił mnie rolą producenta wykonawczego „Only Built 4 Cuban Linx… Pt. II.”

Czywiście pomaganie Raekwonowi w stworzeniu sequela jego klasyka pokierowało tobą przy „ELE2?”

Poprawiło, ponieważ nie chciałem, żeby przerabiał ponownie pierwszy utwór. Po prostu przenieść uczucie dalej…. Jestem również wdzięczny, że ci sami producenci z „ELE1”, których mam tutaj, nigdy nie porzucili swojego brzmienia, brzmienia, za które ich pokochaliśmy. Rozumiecie o czym mówię? Mają oni wiele wspólnego z zachowaniem esencji tego, czym „ELE” było na początku, jak również tu i teraz. Zachowują nostalgiczne uczucie – powód, dla którego mam tych samych ludzi – ale pozwalają też na odświeżony klimat płyty. To było dla mnie kluczowe. I zdradzę wam pewien sekret: pierwszy beat, który pojawia się po kawałku o końcu świata w intro – kiedy słyszycie Chrisa Rocka mówiącego – ten pierwszy beat to 22-letni beat, z pierwszego albumu, do którego nigdy nie dotarłem.

Waste not, want not.

Podejmuję społecznie i uczuciowo to, na czym skończyliśmy na tym pierwszym „ELE”. Uchwyciliśmy ten dokładny moment w czasie, ale teraz nakładam na niego trochę nowego pyłu. Nie próbujemy go odtworzyć. To pierwsze „Extinction Level Event” jest tam. Nie da się tego powtórzyć. My tylko trochę podróżujemy w czasie. Może uzyskamy kilka odpowiedzi dla teraźniejszości. Po prostu chcę znów poczuć to uczucie. To było najbardziej ekscytujące wyzwanie.

Racja. Myślę, że najbardziej emocjonalną, wymagającą piosenką tutaj była „Best I Can”. Przeżyłem to doświadczenie. Każde pojedyncze słowo to takie, które przeżyłem z pierwszej ręki. Mam dzieci i przeszedłem przez piekło z matką moich trzech chłopców, aby je zatrzymać.

Dużo gorsze piekło niż Apokalipsa, którą przedstawiasz na „ELE2.”

I rzeczywiście. Słuchaj, zawsze będą różnice z dziewczynami, żonami, kochankami, ale jako ojciec i czarny mężczyzna – będąc dobrym ojcem jako czarny mężczyzna – z założenia jesteś skazany na porażkę w tym społeczeństwie. Możliwości są minimalne dla czarnego mężczyzny z czarną rodziną w czarnej dzielnicy, aby być dobrym ojcem, bez względu na to, jak bardzo stara się być przy swoich dzieciach. To jest prawda dziwniejsza niż jakakolwiek fikcja, którą mógłbym wymyślić.

Dodaj komentarz