Być Sachą Trudeau

Sacha Trudeau w pobliżu swojego domu w Montrealu. (Fot. Will Lew)

Gdy Alexandre Trudeau był w szkole średniej, pewnego dnia pojawiła się ekipa telewizyjna, aby zapytać uczniów o ich opinie na temat pewnej kwestii politycznej; wydaje mu się, że chodziło o porozumienie w sprawie Meech Lake, ale nie pamięta do końca. Trudeau nie był zbytnio widoczny publicznie od dziecka – miał 10 lat, kiedy jego ojciec, Pierre, wycofał się z polityki – więc pomyślał, że może przedstawić swoje poglądy jako anonimowy uczeń. Nie do końca udało mu się umknąć uwadze. „Cała historia dotyczyła 'syna Trudeau’,” wspomina. „Czułem się po prostu naruszony.”

Trudeau znany kanadyjskiej opinii publicznej jako Sacha, chociaż sugeruje to znajomość, na którą niewielu sobie zasłużyło, urodził się na 24 Sussex Drive i był eskortowany do szkoły podstawowej przez oficerów RCMP. Nauczył się obserwując swojego ojca – intensywnie prywatnego człowieka, który spędził lata w świetle reflektorów – że życie publiczne wymaga pewnego rodzaju zbroi z papier-mâché. Potrzebujesz symbolicznego „ja” – to „ja”, którego ludzie nienawidzą lub kochają. To ja, które ludzie czują, że jest ich własnością” – mówi. Ale nie wystawiasz tam swojego prawdziwego „ja” – to byłoby zbyt bolesne i trudne. Trudeau zamiast tego wybrał zaciekłą prywatność. Jako dorosły, praktycznie zniknął z widoku publicznego, z wyjątkiem odosobnionych, kontrolowanych występów w filmach dokumentalnych, które nakręcił w odległych strefach zagrożenia.

Trudeau, 42, ma zamiar wydać swoją pierwszą książkę, Barbarian Lost: Travels in the New China. Książka wywołuje nieuniknione porównania do jego ojca, który dużo podróżował i pisał o tym samym kraju, oraz do jego brata Justina, który właśnie zakończył swoją pierwszą oficjalną wizytę w Chinach jako premier. Trudeau spędził dużą część swojego życia na celowym – niemal agresywnym – oddzielaniu się od swojego nazwiska i związanych z nim oczekiwań politycznych i celebryckich. Ale to właśnie teraz, pisząc tę książkę i odsłaniając znacznie więcej siebie, najmłodszy żyjący syn dynastycznej kanadyjskiej rodziny politycznej jest najbardziej niezależnym sobą.

Related: The making of Justin Trudeau

W cichej japońskiej restauracji typu mom-and-pop w centrum Montrealu Trudeau zostaje przywitany przez właścicielkę jako „Sacha”. W dobroduszny sposób skarży się na budowę, która rozbrzmiewa w budynku, a następnie zaprasza go do wybrania stolika. Restauracja znajduje się tuż obok rezydencji w stylu Art Deco, wcześniej należącej do jego ojca, gdzie Trudeau mieszka z rodziną. Przychodzi do tego miejsca od dziesięcioleci; wiedzą, żeby nie zawracać sobie głowy przynoszeniem lodów na deser, bo on nigdy ich nie je.

W rozmowie wykazuje się niespożytą energią i wyczuwalnym intelektem, który jest niespokojny i ezoteryczny z natury. Nie jest dużym mężczyzną; jest w nim zarówno twardość, jak i chłopięca dziwność. Łatwo go sobie wyobrazić, jak z łatwością przeżywa w strefie wojny, a jednocześnie inspiruje matriarchów rodzin, którzy nalegają, by zapewnić mu kolację i ciepłe łóżko. Jego praca dokumentalna w takich miejscach jak Liberia, Bagdad czy Darfur opierała się na obu tych czynnikach. Nie uważa się za dziennikarza, choć ma na swoim koncie reportaże, m.in. dla Maclean’s. „Jestem zawodowym podróżnikiem” – mówi. „Moje wyjątkowe umiejętności to podróże.”

Pierre Trudeau widziany tutaj ze swoim 9-letnim synem Sachą (L) wiosłującym kajakiem na terenie letniego pałacu w Bang – Pa-In, Tajlandia. (Reuters)

Tak jak w swoich filmach, Trudeau jest obecny jako postać w swojej książce, ale nie jest naiwnym stand-in dla czytelnika nowego w Chinach; zamiast tego jest poinformowanym i opiniotwórczym tłumaczem. Wydawcy poprosili go o napisanie wstępów do nowych wydań książki jego ojca z 1961 roku, „Two Innocents in Red China”, a on miał tak wiele do powiedzenia, że rozciągnęło się to na jego własny rękopis. Chiny fascynują go jako jedna z najbardziej stabilnych i starożytnych kultur na planecie, która w ciągu jednego pokolenia przechodzi zmiany społeczne i gospodarcze, jakie na Zachodzie trwały 200 lat. „Moja cała kariera zawodowa koncentrowała się na geopolityce, a w tym wieku nie można zrozumieć świata bez zrozumienia ogromnej roli, jaką zaczęły odgrywać Chiny”, mówi.

Chiny stanowiły dla Trudeau okres przejściowy. Książka oparta jest w dużej mierze na sześciotygodniowej podróży w 2006 roku, choć zawiera materiały zebrane podczas tuzina podróży od tamtego czasu. Po latach spędzonych w punktach zapalnych światowego konfliktu, w Chinach było kilka momentów, kiedy Trudeau musiał sobie przypomnieć, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa i że nie jest to miejsce, gdzie cisza oznacza, że zaraz spadną bomby. Pierwszą podróż odbył, kiedy on i jego żona Zoë Bedos, kierowniczka sklepu odzieżowego, spodziewali się pierwszego dziecka. Teraz, kiedy mają trójkę małych dzieci, wzorce podróżowania Trudeau i apetyt na jawne ryzyko zmieniły się, ale on nadal rozkoszuje się tym, jak najtrudniejsze miejsca rzucają wszystko na szalę. „Uwielbiam to – spotykanie ludzi i natychmiastowe próby poznania ich motywów i przekonań” – mówi. „Na Bliskim Wschodzie to jest właśnie nazwa gry: nie wiesz, z kim masz do czynienia.”

W wieku 18 lat wyjechał do Afryki przed rozpoczęciem studiów. To było celowe zerwanie z przywilejami, z którymi dorastał, mówi, i dla nastolatka zauroczonego apokaliptycznymi opowieściami, takimi jak Jądro ciemności, wydawało się konieczne, aby on sam zbliżył się do zniszczenia. „Nie chciałem być młody, chciałem być starożytny” – mówi. „Czułem, że najcięższe rzeczy muszą mi się przydarzyć”. Złapał malarię i myślał, że to ważne doświadczenie, które go postarzy.

Po powrocie zapisał się na Uniwersytet McGill, aby studiować filozofię. Wykorzystał swoje lato, aby rozszerzyć swoje studia: dwa lata z rzędu pojechał do Niemiec, aby nauczyć się czytać niemiecką filozofię. Następnego lata zapisał się na kanadyjski program wojskowy, który szkolił studentów na oficerów. Wyjaśnia, że przygotowywał się do napisania pracy magisterskiej na temat Heideggerowskiej krytyki metody dialektycznej Hegla, po czym cofa się i przekłada to na język rozmowy: dużo myślał o sposobach uczenia się, a wojsko wydawało mu się bardzo starym przykładem. Był to również sposób na sprawdzenie siebie poprzez robienie czegoś, co nie miało sensu. „To było prawie jak skowronek” – mówi. „Każdy, kto mnie wtedy znał, to moja wielka wada charakteru: nie mam zdolności do autorytetów”. Zaskoczył sam siebie kochając to i był dumny z tego, że udowodnił, że jest kimś więcej niż oczekiwali jego oficerowie szkoleniowi. „Byli wyjątkowo zainteresowani złamaniem mnie, ponieważ zakładali, że jestem uprzywilejowany, miękki, miałem wygodne i łatwe życie,” mówi. Uważa, że gdyby Kanada była krajem wojennym, zostałby żołnierzem zawodowym. Zamiast tego, jego rok w rezerwach był „jak męski klub”, więc starał się o zwolnienie.

Trudeau w końcu zdał sobie sprawę, że idee w ich najczystszej formie były tym, co go naprawdę interesowało, i doszedł do wniosku, że sposobem na zrobienie kariery jest film. W trakcie swojej kariery, przypuszcza, że były trzy momenty, kiedy poważnie obawiał się o swoje życie. Myśli o filmie „Doskonała burza” – nie uważa go za wielki film, ale jest tam moment, w którym bohater rozważa własną zbliżającą się śmierć i mówi: „To będzie ciężkie dla mojego małego synka”. To głęboko zapadło mi w pamięć. „Gdy to mówię, łzy napływają mi do oczu” – mówi Trudeau. „Ale to jest właśnie to, co miałam w głowie: 'To będzie ciężkie dla mojej mamy’. Były to lata, kiedy mój brat zmarł i mój ojciec zmarł, i to było, 'O nie, zamierzam dostarczyć kolejną śmierć do rodziny.’ „

Po tym jak jego młodszy brat, Michel, zginął w lawinie w 1998 roku, Trudeau zamieszkał z ojcem i opiekował się nim pod koniec jego życia. Jako dziecko pamięta, jak zdał sobie sprawę, że tak energiczny jak jego ojciec, był tak stary jak dziadkowie jego przyjaciół. W jego młodym umyśle zakorzeniła się przerażająca myśl, że kiedy jego ojciec skończy 80 lat – w wieku, w którym ludzie umierają – on będzie miał zaledwie 27 lat. Tak się złożyło, że właśnie wtedy, w 2000 roku, stracił ojca. „Opieka nad umierającym rodzicem to piękna rzecz” – mówi. „To ostatni element wielkiej mądrości – zrozumieć, że zaczynamy jako niewinni i na tym też kończymy. On tak dobrze opiekował się mną, a ja opiekowałem się nim.”

Po wysłaniu ciała ojca, aby spoczęło w stanie spoczynku na Parliament Hill, Trudeau wycofał się do wiejskiego miejsca, aby przegrupować się przed państwowym pogrzebem w Montrealu. Czuł się tak, jakby właśnie wysłał dziecko w świat. „Miałem moment, 'Co ja robię? Komu go powierzam?” To był taki irracjonalny moment strachu, że nie jest w dobrych rękach, że będzie tam sam” – mówi. „Następnego dnia usłyszałem doniesienia, że ludzie ustawili się w kolejce i zostałem uspokojony, że jest kochany”. Był szczęśliwy dla swojego ojca, ale publiczna żałoba była tak różna i oddzielona od jego prywatnego żalu, że wydawało się, że nie ma nic wspólnego z nim.

Trudeau dostaje teraz kolejną szansę na kontemplację dziwnego związku między publicznym i prywatnym, ponieważ obserwuje swojego brata w Kancelarii Premiera. Pytania o to, kiedy on sam pójdzie do polityki, były kiedyś stałe. „Ludzie zawsze mnie o to pytali” – mówi. „Cóż, teraz może mniej – teraz nasza rodzina wyprodukowała to, czego chcieli”. Poza tym dynastycznym wypełnianiem scenariusza, Trudeau jest niemal zabawne, jak bardzo nie nadawałby się do polityki – typy z Rotary Club, towarzyskość, potrzeba kompromisu i negocjacji. Dorastanie w świetle reflektorów odcisnęło na nim i jego bracie odwrotne piętno. „W pewnym stopniu wstydziłem się tego, że jestem księciem, a on to przyjął i wykorzystał” – mówi Trudeau. „Osoba, którą wybrałem, to ta, która podróżuje autostopem w deszczu w styczniu w Izraelu, próbując znaleźć pracę na farmie. To jest dla mnie o wiele bardziej realne”. Wspólne, mówi, jest to, że zarówno on, jak i jego brat mają na uwadze cel. „Nie jestem pewien, czy zgadzam się z tym zwrotem w polityce, ale z pewnością jest to główny zwrot – polityk-gwiazda filmowa jest potężną siłą w tego rodzaju świecie. Może nawet niebezpieczną, na dłuższą metę” – mówi. Zapytany o to, czy swobodnie rozmawia o tym z bratem, śmieje się: „Może się z nim o to droczę.”

Justin Trudeau powiedział, że jest najbardziej podobny do swojej matki, Margaret-emocjonalny, spontaniczny, przyciągający innych ludzi. Oczywistym wnioskiem jest, że intensywny, mózgowy, wewnętrzny Alexandre jest podobny do swojego ojca, ale zapytany o własną ocenę, początkowo odrzuca to pytanie. Później mówi, że jego matka widzi w nim dokładnie to samo, co w jego ojcu. „Byłem bardzo blisko z moim ojcem i pozostaję bardzo blisko”, mówi. „Mieszkam w jego domu, jestem strażnikiem jego prywatnego ducha”. Są też znaczące różnice. Trudeau jest zręczny w domu, podczas gdy umiejętności praktyczne umykały jego ojcu, ale postrzega on intelekt ojca jako zakorzeniony w polityce i prawie, podczas gdy pragmatyka nie interesuje młodszego Trudeau. Ma jeden z tych mózgów, który zawsze pracuje i nauczył się, że zajęcie fizyczne jest najlepszym „wyłącznikiem”. Pływa, uprawia ogród i uwielbia gotować – japońskie jedzenie w zimie, kiedy ma więcej czasu na skomplikowane przygotowania, a tajskie, argentyńskie lub chińskie w lecie, kiedy większość życia spędza na zewnątrz.

Po części dzięki swojej książce doszedł do pewnego pokoju z tym, jak część Trudeau tego, kim jest, pasuje do kawałków, które są całkowicie jego własne. „W różnych okresach mojego życia denerwowało mnie to, że moja tożsamość była tak bardzo związana z tożsamością mojego ojca” – mówi. Teraz jednak „przyjął mój własny konfucjanizm” i doszedł do innego wniosku: związek z ojcem jest nie tylko normalny, ale i honorowy. Zagłębianie się w chińską kulturę było częścią dochodzenia do tego, ale było to również wynikiem gromadzenia przez Trudeau doświadczeń i po prostu stawania się osobą, którą chciał być. „W miarę upływu czasu, jest pewien rodzaj radości z tego, że mam go obok siebie” – mówi o swoim ojcu. „Jest miejsce w moim świecie teraz – długo po nim, a on odszedł teraz – dla niego.”

Teraz, gdy Trudeau jest rodzicem, jego perspektywa jest powiększona: wierzy, że istniejemy jako mosty pomiędzy ludźmi, którzy przyszli przed nami i tymi, którym pomagamy wystartować w świat po nas. „Myślę, że chiński pogląd na to jest najbezpieczniejszy i najpewniejszy: wszyscy jesteśmy nieśmiertelni o tyle, o ile części nas pozostają, a części tych, którzy nas poprzedzili, pozostają w tych, którzy przyjdą po nas” – mówi. „Jesteśmy jakby nosicielami tego wszystkiego, przekazujemy to dalej. Myślę, że to piękne i prawdziwe.”

.

Dodaj komentarz