Kiedy ujawniono, że Daniel Craig został podobno zaoferowany przez Sony zdumiewającą sumę 150 milionów dolarów za zagranie w dwóch kolejnych filmach o Jamesie Bondzie, jeden z komentatorów zasugerował, że to rozsądna cena do zapłacenia, ponieważ Craig jest „pierwszym właściwym aktorem, jakiego miał Bond”.
Co jest błędne w co najmniej dwóch kwestiach. Po pierwsze, biedny stary Timothy Dalton. Jego dwa filmy o Bondzie mogą wyglądać na przestarzałe, ale nie można zaprzeczyć jego zdolnościom aktorskim.
A po drugie, co talent ma wspólnego z wynagrodzeniem? Według najnowszej listy najlepiej zarabiających aktorów Forbesa, na czele listy znajduje się Dwayne Johnson (64,5 mln $) i Jackie Chan (61 mln $). Wśród pozostałych są Matt Damon, Tom Cruise, Johnny Depp, Melissa McCarthy i Jennifer Lawrence. Jeśli mamy być brutalnie szczerzy, to tylko Lawrence ma w tej chwili jakąś prawdziwą aktorską wiarygodność. Reszta gra w kółko te same role. Są w gruncie rzeczy franczyzami. Odnieśli niewiarygodny sukces, ale nie jest tak, że regularnie napinają się, by zaimponować. Ich „talent” tkwi w ich nazwie.
Reżyser Sam Mendes uczestniczy w imprezie 'Times Talks Presents: Spectre, An Evening With Daniel Craig And Sam Mendes’ event at The New School on November 4, 2015 in New York City. (Photo by Neilson Barnard/Getty Images)
Craigowi najwyraźniej zaoferowano gargantuiczną sumę pieniędzy, ponieważ jego gra aktorska ożywiła markę Bonda. W końcu zagrał w dwóch z najlepiej zarabiających filmów o Bondzie w historii. Skorygowana o inflację lista to Skyfall (1,1 mld $), Thunderball (1 mld $), Goldfinger (912 mln $), Spectre (881 mln $) i Live And Let Die (825 mln $). W sumie, filmy Craiga o Bondzie zarobiły prawie 2 miliardy dolarów na całym świecie i to tylko w kinach.
Jeśli następny film z nim zagra, prawdopodobnie będzie miał 50 lat w momencie premiery i być może blisko 55 lat, gdy pojawi się następny, czyli mniej więcej w tym samym wieku, co trzeszczący Roger Moore w kiepskiej Octopussy. Będzie to nie lada wyczyn dla pięćdziesięciolatka w Hollywood, aby odwołać się do kluczowej grupy demograficznej, która woli oglądać rzeczy na telefonie niż iść do kina. Sean Connery miał 41 lat, kiedy nakręcił swojego ostatniego Bonda, Diamonds Are Forever (czy możemy zapomnieć o Never Say Never Again?).
Ale wiek nie jest kluczowym kryterium przy pytaniu, czy ktoś jest wart $75m, aby spędzić dwie i pół godziny grymasząc, turlając się i rozbijając się o rzeczy. Dla mnie pytanie jest następujące: czy gdyby Craiga nie było w filmach, to czy by przetrwały? Czy jest on tak genialnym aktorem, że marka potrzebuje go bardziej niż on potrzebuje marki?
Już zasygnalizował, że jest znudzony Bondem. W wywiadzie promującym niezbyt imponujące Spectre, zapytany o to, czy chciałby kontynuować rolę 007, przyznał: „Wolałbym rozbić to szkło i podciąć sobie żyły… wszystko, co chcę zrobić, to ruszyć dalej”. W tym filmie wyglądało to tak, jakby nie zależało mu wystarczająco i, co fatalne dla franczyzy, która obraca się wokół jednej centralnej postaci, został zdeklasowany przez prawie wszystkich swoich partnerów.
Prawdę mówiąc, Craig nie rozciągnął się ani razu w kinie od czasu swojego wybuchowego debiutu w roli Bonda w 2006 roku w Casino Royale. Ten film i jego elektryczny występ naprawdę ożywiły markę. Wcześniej Craig zdobył powszechne uznanie krytyki za role w takich filmach jak „Warstwowe ciastko”, „Nieustająca miłość”, „Matka”, „Sylvia” i „Droga do zatracenia”. Odkąd Bond napęczniał jego konto bankowe, zagrał w powszechnie nijakich Kowbojach & Aliens, The Adventures of Tintin i The Girl With The Dragon Tattoo.
Czy mu się to podoba, czy nie, Bond go stworzył. Jego talent jest niewątpliwy, ale nie pokazał go zbyt dobrze poza fantastycznym światem 007.
I, tak, on też stworzył Bonda. Uczynił go odważnym, bezlitosnym, napędzanym przez brutalną impulsywność, imponującym fizycznie i, pod powłoką męskości, z niespokojną duszą. Ale tak samo byłoby z tobą, gdybyś nadal uganiał się za dziwkami, mieszkał samotnie i pił niekończące się koktajle w wieku 50 lat.
Zamiast pytać, czy Craig jest wart 150 milionów dolarów – jesteś wart tyle, ile ludzie są gotowi ci zapłacić – chcę spróbować odpowiedzieć na to inne pytanie. Gdyby Craig nie był Bondem, czy Bond przetrwałby i prosperował?
Gdyby Robert Downey nie był Iron Manem, czy ta franczyza odniosłaby taki sukces? Oczywiście, że nie. Gdyby Matt Damon nie był Jasonem Bourne’em, czy ta franczyza by działała? Już widzieliśmy, że nie. Czy Indiana Jones mógłby powstać bez Harrisona Forda?
Te gwiazdy były warte tych oszałamiających sum, które otrzymywały i otrzymują, ponieważ filmy nie działałyby bez nich. James Bond jest inny. Mieliśmy ich już sześciu i bez wątpienia będzie jeszcze sześciu. Być może nie będą to nadal biali, Brytyjczycy w średnim wieku, ale marka przetrwa, ponieważ zawsze będzie dążyć do reinwencji.
Spectre, pomimo zdrowego box office, nie był dobrym filmem. Craig, który był współproducentem i bliskim przyjacielem reżysera Sama Mendesa, wyglądał na niezainteresowanego, fabuła była bezsensowna, scenografie pastiszami innych filmów o Bondzie. Jeśli Sony naprawdę chce, by następny film się udał, niech będzie to ostatni huragan Craiga, znajdźcie porządnego scenarzystę i nie pozwólcie, by gwiazda po raz kolejny miała jakąkolwiek kontrolę nad procesem twórczym, o czym już wspominano.
Zapłaćcie mu 75 milionów dolarów, jeśli musicie, i postarajcie się wypuścić film, zanim Craig i ja będziemy świętować nasze wspólne 50. urodziny. Ale, co najważniejsze, najpierw znajdź nowego Bonda.
Śledź mnie na Twitterze.