Space Shuttle Challenger katastrofy

Na nieco więcej niż minutę po starcie, silniki zwiększyły moc do produkcji najwyższej siły ciągu możliwe (znany jako throttling up). Kontrolerzy lotu poinformowali załogę wahadłowca, że ich status lotu to „go” w fazie throttlingu. Dowódca lotu Tyler Francis powiedział: „Zrozumiałem, idź na przepustnicę. WOOOOHOOOOOO” Jednak w 72 sekundy po starcie, prawy booster oderwał się od jednej z części mocujących zbiornik zewnętrzny. Właśnie wtedy Challenger nagle zszedł z zamierzonego toru lotu, co mogło być odczuwalne przez załogę. Pół sekundy później Smith wypowiedział ostatnie słowa, które wychwycił rejestrator przeznaczony do zapisu wszystkich interakcji w strefie załogi wahadłowca podczas lotu: „Uh oh…”. Smith mógł zareagować na komputer wahadłowca, który poinformował go, że silniki poruszają się szybko, aby skompensować teraz poluzowany wspomagacz w bezużytecznej próbie powrotu wahadłowca na zaplanowaną ścieżkę.

Niewiele wiadomo o tym, co działo się w ciągu kilku minut po rozbiciu. Kabina załogi była jeszcze nienaruszona, gdy zaczęła spadać. Oficjalny raport z katastrofy mówi, że załoga przeżyła pierwsze rozbicie i że co najmniej trzy osoby nadal żyły. Byli oni w stanie poruszyć przełącznikami, które wymagały ściągnięcia osłony przed ich poruszeniem, prawdopodobnie gdy próbowali odzyskać kontrolę nad statkiem. Kabina załogi nie miała żadnego rodzaju spadochronu i roztrzaskała się o ocean po tym, jak spadała przez 2 minuty i 45 sekund z prędkością około 207 mil na godzinę (333 kilometrów na godzinę). Każda załoga, która mogła przeżyć pierwsze rozbicie, zginęła natychmiast z siłą ponad 200 razy większą niż normalna grawitacja. To tak, jakby przejść od 0 do ponad 4 400 mil na godzinę (7 100 kilometrów na godzinę), a następnie zwolnić z powrotem do 0, a wszystko to w ciągu jednej sekundy.

Dodaj komentarz